Szczycieński cmentarz komunalny to największa nekropolia powiatu. Chyba każdy mieszkaniec miasta ma tu pochowanych swoich bliskich, przyjaciół czy znajomych. Dzień Wszystkich Świętych to dobra okazja, by przyjrzeć się historii, teraźniejszości i przyszłości miejsca wiecznego spoczynku tysięcy szczytnian.

Cmentarz wczoraj i dziś

POCZĄTKI TONĄ W MROKACH

Z cmentarnych tablic nagrobnych od wieków wyczytać można dzieje poszczególnych osób, całych rodzin, a także historię miejsc, w których ludzie ci żyli i umierali. Dotyczy to nie tylko zabytkowych nekropolii, lecz również tych nowszych, wciąż czynnych, takich jak choćby cmentarz komunalny w Szczytnie. Dokładna data jego założenia nie jest znana. Najprawdopodobniej nie zachowały się żadne dokumenty określające rok powstania nekropolii. Do końca lat 60. był to cmentarz parafialny przy kościele Wniebowzięcia NMP.

- Pierwsze księgi, które mamy, pochodzą dopiero z 1968 roku. Z tego powodu często nie możemy pomóc osobom szukającym grobów swoich bliskich zmarłych przed tą datą - mówi administratorka cmentarza Wiesława Sparzak.

Przypadki takie wcale nie należą do rzadkości. Zdarza się, że do Szczytna przyjeżdżają ludzie niegdyś tu mieszkający, których los rzucił potem w odległe strony. Po latach wracają, by odszukać grób kogoś z rodziny lub nawet szkolnych przyjaciół czy bliskich znajomych. Nie zawsze się to udaje, bo zwykle jednodniowie eksploracje nie dają rezultatu.

- Czasami umawiamy się z takimi osobami, że kiedy odnajdziemy grób, to je o tym powiadomimy - mówi Wiesława Sparzak.

Stanisław Sierak, razem z nią administrujący cmentarzem opowiada, że kilka lat temu zgłosił się do niego mieszkający w Warszawie mężczyzna, który szukał miejsca spoczynku swojej matki.

- Kiedy zmarła, on akurat przebywał za granicą. Po powrocie do kraju postanowił odszukać jej grób w Szczytnie. Pamiętam, że obszedłem z nim cały cmentarz, ale na próżno. Dopiero po pewnym czasie przypadkowo udało mi się odnaleźć mogiłę. Powiadomiłem go o tym. Wkrótce przyjechał do Szczytna i uporządkował zapuszczony grób - wspomina Stanisław Sierak.

UROK I CHAOS

Wiele osób zwykło uważać, że szczycieński cmentarz powstał dopiero po II wojnie światowej, gdy do miasta z różnych stron zaczęli napływać nowi mieszkańcy wyznania katolickiego. Nie jest to jednak prawda. Na najstarszej części nekropolii przy ul. Śląskiej znajduje się niewielka kwatera skromnych, ale dobrze utrzymanych grobów, w których spoczywają Mazurzy. Większość tych mogił pochodzi z końca lat 40., 50. i 60., ale jest też jedna z 1923 roku.

- Opiekuje się nimi żona pochowanego tu Mazura. Zawsze dba o to, by groby były posprzątane, a ziemia wokół nich zgrabiona - mówi Wiesława Sparzak.

Nagrobki znajdujące się na starej części cmentarza, zwłaszcza te z lat 50. urzekają pięknem i artyzmem wykonania. Zdecydowanie odróżniają się od produkowanych na masową skalę nagrobków z czasów późniejszych. Kamienne rzeźby, płaskorzeźby, misterne zdobienia to dziś już prawdziwa rzadkość. Mimo to na starej części cmentarza panuje spory chaos jeśli chodzi o rozmieszczenie grobów. Niektóre z nich są położone bardzo blisko siebie, co stwarza wrażenie ciasnoty i nieporządku. Oprócz największej, biegnącej przez cały stary cmentarz alei, nie ma tu właściwie żadnych mniejszych traktów. Te, które rozchodzą się na boki, bardziej przypominają przypadkowo wydeptane ścieżki. Brakuje podziału na kwatery i rzędy. Zdaniem Wiesławy Sparzak to skutek sposobu chowania zmarłych z czasów, gdy cmentarz był parafialny.

- Wtedy inaczej podchodzono do pewnych spraw. Grabarz po prostu kopał tam, gdzie mu się podobało, nie dbając o szczegóły - mówi administratorka.

GROBY DO LIKWIDACJI

W celu zaprowadzenia większego porządku na starym cmentarzu, w ciągu kilku ostatnich lat zlikwidowano na nim ok. 100 najbardziej zdewastowanych grobów. Procedura ta nie jest jednak prosta. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, każdy grób wykupuje się na 20 lat. Po upływie tego czasu trzeba opłacić miejsce na cmentarzu na kolejne dwie dekady. Wiele osób zaniedbuje jednak formalności z braku pieniędzy, albo przez zapomnienie. Nie oznacza to wcale, że wraz z upływem ustawowego terminu każdy nieopłacony grób może być usunięty.

- Likwidujemy tylko te najbardziej zapuszczone i zachwaszczone, pozbawione tablic umożliwiających jakąkolwiek identyfikację osoby zmarłej - mówi inspektor Krystyna Lis z Wydziału Gospodarki Miejskiej UM.

Likwidacja nie następuje jednak z dnia na dzień. Najpierw zbiera się specjalna komisja, w skład której wchodzą pracownicy urzędu, przedstawiciele administracji cmentarza i radnych. Po spacerze po nekropolii typuje ona groby przeznaczone do likwidacji. Umieszcza się na nich potem specjalne tabliczki.

- Zwykle stoją one na grobie około pół roku. Zawsze zostawiamy je na Wszystkich Świętych na wypadek, gdyby znalazła się rodzina lub ktoś, kto chciałby zaopiekować się mogiłą - mówi Krystyna Lis.

Ostatnio jednak na cmentarzu nie ma wielu grobów kwalifikujących się do likwidacji. Szczątki osób pochowanych w takich mogiłach są grzebane w osobnym miejscu znajdującym się w obrębie cmentarza.

ZŁODZIEJE TUI I ŚWIERKÓW

Na cmentarzu dochodzi też do nieprzyjemnych incydentów. Jeszcze kilka lat temu zdarzały się kradzieże elementów nagrobków. Ginęły np. mosiężne litery i figurki Chrystusa. Sprawcami byli przeważnie złomiarze. Jak zapewnia Wiesława Sparzak, ostatnio tego typu przestępstwa należą do rzadkości. Być może przyczyniły się do tego patrole policji, które odwiedzają cmentarz.

- Czasem tylko giną kwiaty bądź znicze - mówi administratorka.

Łupem złodziei pada też roślinność cmentarna. Rabusie wykopują porastające nekropolię tuje, nie gardzą też innymi ozdobnymi krzewami i drzewami. Kilka lat temu przed Bożym Narodzeniem z nowej części cmentarza ktoś ukradł piękny srebrzysty świerk.

Na szczęście dość rzadkie są akty wandalizmu. Nie oznacza to jednak, że do nich nie dochodzi. Przed kilku laty wandale pomalowali czerwoną farbą nagrobki leżące przy alei wiodącej do domu przedpogrzebowego. Na niektórych do dziś widać jeszcze ślady działalności chuliganów.

KONIECZNA ROZBUDOWA

Z roku na rok na szczycieńskiej nekropolii robi się coraz ciaśniej. Nawet nowsza jej część na ul. Mazurskiej, choć charakteryzuje się większym porządkiem jeśli chodzi o rozmieszczenie grobów, robi wrażenie przepełnionej. Obecnie jest tu ponad 4200 miejsc spoczynku. Stąd zrodziła się konieczność rozbudowy cmentarza. Podzielono ją na trzy etapy. Końca dobiega już pierwszy z nich, obejmujący pas od ul. Mazurskiej do terenów byłego Wodrolu. Od ubiegłego roku odbywają się tu już pochówki. W sumie w ramach pierwszego etapu przewidziano 974 miejsca na groby, w tym ponad 100 na urny.

- Trzeba jeszcze zrobić tam punkt czerpania wody, odpływ ścieków i kanalizację sanitarną - mówi Krystyna Lis.

Drugi etap, obejmujący grunty po byłej betoniarni Wodrolu ma się zakończyć za około 6, a trzeci za 9 lat. Ostatnia część rozbudowy dotyczy obszaru, na którym dziś stoją powodrolowskie obiekty, w tym magazyny i strzelnica na ul. Mrongowiusza. Na potrzeby cmentarza zostaną one wyburzone. Inspektor Lis przewiduje, że rozbudowa zaspokoi potrzeby mieszkańców na ok. 15 lat. Potem nekropolia przeniesie się poza granice Szczytna, w okolice Lipowej Góry.

- Na początku lat 90. miasto wykupiło tam sporo ziemi. Na ten teren doprowadzono już wodę i wytyczono strefę ochronną drzew. Mamy też wykonaną całą dokumentację techniczną, łącznie z badaniami gruntu - mówi Krystyna Lis.

Dodaje jednak, że koszty budowy cmentarza będą ogromne - trzeba przede wszystkim przygotować dojazd, doprowadzić kanalizację i wytyczyć miejsca parkingowe. Kiedy to dokładnie nastąpi - na razie nie wiadomo.

Ciasnota panująca na szczycieńskim cmentarzu powoduje, że, w przeciwieństwie do większych miast, nie prowadzi się u nas przedsprzedaży najbardziej atrakcyjnych miejsc. Krystyna Lis przyznaje jednak, że takie rozwiązanie było brane pod uwagę, bo miasto mogłoby na tym sporo zarobić.

Ewa Kułakowska

2006.11.01