O tym jak wyglądały Dźwierzuty ponad 70 lat temu, a także jaką funkcję niegdyś spełniała dzisiejsza organistówka, opowiada jeden z najstarszych mieszkańców miejscowości, Bolesław Rynkiewicz. Trafił on do pobliskiego Łupowa już w 1941 roku, kiedy został skierowany przez Niemców do prac przymusowych

w gospodarstwie rolnym.

Dźwierzuty jakie pamiętam (2)

U GOSPODARZA

W gospodarstwie rolnym, do którego został skierowany pan Bogusław, panował stosunkowo surowy rygor. Nie można było jeść przy jednym stole z gospodarzami. Jednak sam gospodarz dbał o swoich pracowników. Pan Bolesław wspomina sytuację, gdy kucharka nałożyła właścicielowi gospodarstwa większą porcję obiadu niż innym, ten zaś wstał i powiedział, że skoro pracujemy tak samo, to i tak samo powinniśmy jeść.

O wiele gorzej sprawa wyglądała w przypadku jego towarzysza niedoli Kazika. Gospodarz uwziął się na niego i często go bił. Ten, chcąc się zemścić, zameldował żandarmerii, że jego gospodarz zabił świniaka, co w owych czasach było surowo zakazane. Przeprowadzona w gospodarstwie kontrola potwierdziła ten fakt i właściciel został skazany na 6-miesięczny pobyt w obozie koncentracyjnym w Działdowie (niem. KL Soldau). W tym czasie opiekę nad gospodarstwem sprawował jego brat, zaś samego Kazika, w obawie przed zemstą, przeniesiono do innego gospodarstwa. Pan Bogusław wyjechał wozem po gospodarza, gdy ten odbył swoją karę. Na dźwierzuckim dworcu kolejowym jego oczom ukazał się wychudzony i zmarniały człowiek, który w niczym nie przypominał mężczyzny, który opuszczał Łupowo.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.