Pewien urzędnik usiłował odnaleźć jegomościa zamieszkałego pod takim oto adresem: 12-100 Szczytno, plac Juranda 1. Rzecz, wydawałoby się, banalna, ale jak się wkrótce okazało, nie w naszym mieście.

Dlaczego? Ano takich adresów jest ci u nas dostatek. Numerowi "1" na placu Juranda przypisane są bowiem aż cztery różne obiekty: a) kwiaciarnia, b) sklep sportowy, c) fast food, d) zakład fotograficzny.

powiększ

No, jest w czym wybierać, tyle że jak z tego wyliczenia wynika, nie są to mieszkania, a lokale handlowo-usługowe, zatem żaden człowiek, co zrozumiałe, nie może mieszkać w nich na stałe.

Urzędnik ów, zdumiony tymi odkryciami, przyszedł w końcu do pobliskiego "Kurka", aby zasięgnąć jakiejś dodatkowej informacji. Cóż, niewiele mogliśmy pomóc, bo choć siedziba nasza ma adres plac Juranda 2/1, nie orientowaliśmy się, gdzie mogłoby być poszukiwane mieszkanie, no i musiał on odejść z kwitkiem.

Tymczasem w chwilę później zjawił się w redakcji taksówkarz, który twierdził, że zna wszystkie adresy w Szczytnie. Gdy opowiedzieliśmy mu o zagwozdce z obywatelem z placu Juranda 1, ku naszemu zdumieniu oznajmił, że i owszem wie, gdzie ów może mieszkać.

- Chodzi na pewno o dom stojący na tyłach byłej kawiarenki "Muszelka" - rzekł z przekonaniem.

JEDNAK NIE TUTAJ

Te rewelacje taksówkarza wydały się nam mało prawdopodobne.

powiększ

- Nim powiadomimy o tym urzędnika - pomyślałem sobie - najpierw sam sprawdzę, jak się rzeczy mają.

Ruszyłem zatem w teren. Kiedy zbliżyłem się do wskazanej posesji (od strony małego jeziora), dostrzegłem niedużą tabliczkę nad drzwiami. Obiecywała ona rozwiązanie zagadki, gdyż zauważyłem najpierw wypisany na niej numer "jeden", pod nim wyraz "plac" - fot. 1.

Tyle że nie Juranda, a Wolności. Taksówkarz się jednak mylił.

No tak, ale skąd ta z kolei nazwa, skoro w pobliżu nie widać żadnej otwartej przestrzeni mogącej nosić takie miano. Wokół rozciąga się tylko nadjeziorny park.

Cóż, kiedyś stanowił on plac i to nie byle jaki, bo odbywały się na nim jarmarki. Tak, tak - była tu stara targowica, ale skoro taką nazwę nosi obecnie teren przyległy do ul. Targowej i Żeromskiego, to może lepiej byłoby napisać: prastara targowica. Dawno temu stały tu kramy i niewielkie budy kształtem i wielkością podobne do dzisiejszych kiosków ruchu, w których odbywał się handel najróżnorodniejszymi towarami. Oferowano w nich grające pocztówki, cukrową watę, koguciki na drucikach itp., itd. Zaś na straganach Mazurki sprzedawały własnego wyrobu masło oraz śmietanę. Były też warzywa i to nie holenderskie czy bułgarskie, ale swojskie, hodowane w naturalny sposób w warzywniaku. Sprzedawano też rąbankę i co tam kto chciał jeszcze.

Aż się łezka kręci w oku na takie wspomnienia - cóż to były za czasy, czasy młodości.

ROZWIĄZANIE ZAGADKI

Teraz popatrzmy, drodzy Czytelnicy, na takie oto zdjęcie - fot. 2.

powiększ

Przy czym interesuje nas nie tyle ratuszowa wieża (chociaż to też ważne), ile ślepy mur widoczny po prawej stronie fotografii. Cóż to może być za konstrukcja? Hm, takie ujęcie niewiele nam mówi, trzeba by budowlę obejrzeć z nieco innej strony. Wobec tego, popatrzmy na nią z boku - wówczas ukaże się bardziej czytelny obraz, choć teraz z kolei nie będzie widoczna ratuszowa wieża, ważne odniesienie co do miejsca położenia obiektu - fot. 3.

Za to możemy się zorientować, że jest to jakiś miniaturowy domek mieszkalny, ot, taka chałupka-kawalerka, z izdebką, kuchenką i wc w jednym. Ongiś magazynek PSS, później sadyba pewnego człowieka. Prezentowane wyżej zdjęcia są już archiwalne, bo w lipcu ubiegłego roku budowla przestała istnieć, zburzono ją i tyle.

powiększ

Zapytacie o adres mieszkanka? Oto on: plac Juranda 1. Cóż, urzędnik spóźnił się o przeszło pół roku.

OBALONE ZNAKI

Kilka dni temu znaki drogowe stojące na wysepce rozdzielającej pasy jezdni ul. Chrobrego (tuż pod "Kauflandem") zostały całkowicie zdemolowane. Nie była to jednak sprawka wandali, jak to bywa często w podobnych przypadkach, a wynik nieostrożnej jazdy pewnego mieszkańca ościennej, kurpiowskiej gminy - fot. 4.

powiększ

Sprawca został zidentyfikowany, ale nie zgodził się pokryć szkód dobrowolnie z własnych środków, więc zapłaci firma, w której ubezpieczył samochód. Tyle że tym sposobem zostaną mu cofnięte wszelkie zniżki.

Dwa, może trzy dni później znaki zostały naprawione, jak mówią kierowcy - do czasu najbliższej kolizji. Ich bowiem zdaniem nie są one dobrze widoczne. Wieczorami i nocą wtapiają się w czerń asfaltowej nawierzchni.

- Gdyby były wymalowane tam linie rozdzielające pasy ruchu oraz zebry dla pieszych, pewnie kierowcy zwracaliby na to miejsce baczniejszą uwagę, a tak, to mkną i rozbijają się na znakach - mówi Adam Mazur, który z racji wykonywanego zawodu często przejeżdża ulicą Chrobrego.

Pokazuje też "Kurkowi" inne słabo widoczne w nocy słupki, które także powywracali nieuważni kierowcy poruszający się po tej okolicy - fot. 5.

Innego zdania jest natomiast inspektor Wiesław Kulas z UM. Twierdzi on, że znaki były i są łatwo dostrzegalne nawet w nocy, ale, co ciekawe, jakby sam sobie zaprzeczając, mówi, że wkrótce postawi przed nimi dodatkowy przeszkodowy słupek odblaskowy.

- Wówczas kierowcy nie będą mieli już wymówek - konkluduje swoją wypowiedź.

powiększ

GRUNT TO PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ

W poprzednim numerze "Kurka" naigrawałem się z zimy, że taka ulotna, że raptem trwała trzy dni i już było po niej. No i wykrakałem, bo kiedy gazeta ukazała się w sprzedaży znów sypnęło śniegiem i chwycił mróz, w dodatku nie byle jaki, poniżej - 10oC! Służby drogowe wzięły się do roboty, tj. odśnieżania i sypania szos mieszanką solno-piaskową. Krajowe szlaki są dobrze utrzymane, ale powiatowe już znacznie gorzej. Wybrawszy się do Lejkowa przez Zabiele "pędziłem" 40 km/godz, bo wysypane piaskiem były jedynie zakręty - odcinki proste połyskiwały nieskazitelną bielą. Dotarłszy w końcu do celu podróży zauważyłem pod tamtejszym sklepem pewien plakat. Choć był on roboty amatorskiej, zasługiwał na uwagę z powodu ciekawych treści.

Oto miejscowy przedsiębiorca-biznesmen, zabiegając o rozwój własnego interesu i liczną klientelę, zamieścił na nim cenne wskazówki jak i co robić z opróżnionymi butelkami po winie marki "Nalewka". No, ale dość tych wstępów, skoro na plakacie opisane jest i pokazane wszystko w szczegółach. Niechaj zatem przemówią nie słowa, a obraz - fot. 6.

2007.02.14