Droga

Przyjaciółko "Kurka",

pewnie zauważyłaś, że od czasu do czasu w swoich listach napomykam o zwierzętach. Nie za często, gdyż zdaję sobie sprawę, że są ludzie i ludziska, a część z nich po prostu nie lubi zwierząt. Od psów począwszy poprzez koty, świnki morskie, myszki, szczurki, króliczki po inne tałatajstwo, które pęta się po naszych domach, może z wyjątkiem rybek, bo te jako takie nie nauczyły się jeszcze ani przeklinać jak papużki, ani biegać po firankach jak myszy.

Cokolwiek by jednak mówić, zwierzęta urozmaicają nasze życie i bez nich często dom wydaje się pusty lub bezsprzecznie mniej ciepły. Bo stworzenia te dopełniają nasze rodziny i łagodzą panujące w nich obyczaje.

Dobrze jest, jeżeli hodujemy w domu jeden ich gatunek. Wiadomo przecież, że pies z kotem...

A to nieprawda. U nas w domu hodowaliśmy dwa psy, owczarka niemieckiego i nowofundlanda, które niejednokrotnie były bohaterkami moich felietonów. Aż któregoś dnia przyszło nam do głowy, że w naszym leśnym domku - bez kota ani rusz. Zamówiliśmy więc sobie u znajomych kociaka. Gdy już kocięta przyszły na świat, wybraliśmy jednego w czarno-białe łaty i z utęsknieniem, a także z pewnym niepokojem czekaliśmy aż zostanie przez swoją matkę podchowany na tyle, by móc prowadzić samodzielne życie. Tymczasem nastąpiła katastrofa: matkę kocurka przejechał samochód. Nie było innego sposobu, jak odchować malucha samemu, karmiąc go strzykawką bądź łyżeczką specjalnie przygotowanym mlekiem dla niemowląt. I co na to nasze potężne dwie suki?

Ano nic. Kilkudziesięciokilogramowej nowofundlandce kotek "właził na łeb", a wilczyca w ogóle zaczęła mu matkować, podsuwając swoje sutki do ssania, chociaż przecież w tym czasie akurat pokarmu nie miała. Pod opieką suk kotek mężniał i rósł, pozwalając sobie na coraz więcej, wrzeszcząc wniebogłosy, gdy nie chciały dać się gryźć po uszach lub nie kładły się spać wówczas, gdy on miał ochotę na drzemkę, wtulony w ich sierść. Przejmował też psie nawyki i biegał za sukami do furtki, gdy ktoś nas odwiedzał i jeszcze trochę, a byłby szczekał na przechodniów jak i one. A wszystko dlatego, że nikt mu nie powiedział, że jest kotem, a nie psem. Ale większą przyjaźń niż między nimi trudno sobie wyobrazić.

Takich przykładów właściciele zwierząt domowych mogą przytaczać dziesiątki. A już szczyt przyjaźni osiągnęła pewna lwica, która opiekowała się porzuconą przez matkę młodą gazelą, których historię obejrzałem w telewizyjnym programie "Animals".

Jak widać przyjaźnić się mogą nawet najwięksi wrogowie. Tylko nie ludzie.

Nie przespałem ostatniej nocy, gdy usłyszałem w dzienniku o przygotowywanych nowych zamachach na samoloty, w rocznicę jedenastego września. Podobno miało zostać porwanych kilkanaście samolotów i środki ostrożności trzeba było podjąć na wielu lotniskach europejskich i amerykańskich, w tym także u nas, w Polsce.

Boże! Czyż nie wystarczy 110 milionów ludzi wymordowanych przez Stalina, 40 milionów umęczonych i skazanych na śmierć przez Hitlera, tysiące ludzi ginących codziennie na naszych oczach.

Nikt tak nie potrafi nienawidzić jak ludzie. Czy nie czas skończyć od zaraz z terroryzmem? Ilu ludzi musi umrzeć, by zadowolić potwory, przepełnione nienawiścią i chęcią zabijania?

Pozdrowienia

Marek Teschke

2006.08.16