Smętny widok

Był taki czas, że przez kilka dobrych dni zima odpuściła. Nie było mrozu, a momentami temperatura podniosła się nawet kilka kresek powyżej zera, więc pokrywa śnieżna mocno się stopiła, ukazując miejscami rozmaite niespodzianki. Na Małej Bieli, tuż pod rzeźbą przedstawiającą cztery żywioły, widać wiele pustych butelek po piwie – fot 1. Dodajmy jeszcze, że druga od lewej figura została zniszczona jesienią ubiegłego roku przez nieznanego wandala, ale niestety, do dzisiaj, choć aura była sprzyjająca, przegapiono ten moment i nie naprawiono rzeźby. Zamiast tego mamy teraz smętny widok z obaloną figurą i walającymi się butelkami. Czyli na nic poszły wysiłki budowniczych Małej Bieli, która miała służyć mieszkańcom Szczytna nie tylko walorami estetyczno-rekreacyjnymi, ale i dostarczać wiedzy o systemach ekologicznych oraz należytym zachowaniu się na łonie przyrody.

ODPORNOŚĆ NA EDUKACJĘ

Niestety, nie tylko wandal, który zniszczył rzeźbę nie wpoił sobie należytej wiedzy ekologicznej, która zawarta jest na licznych, kolorowych tablicach rozstawionych na Małej Bieli. Odporność na tego rodzaju edukację wykazują i inne osoby.

Przy szlaku poustawiane są liczne, a eleganckie ławki, aby można było na nich przysiąść i ewentualnie odsapnąć. Obok każdej z nich stoją kosze na śmieci, ale jak są one użytkowane pokazuje kolejne zdjęcie - fot. 2. Trzeba jeszcze dodać, że nie jest to widok odosobniony.W zasadzie każdy pojemnik towarzyszący danej ławce ustawionej przy ścieżce wiodącej równolegle do parkingu obok targowiska jest podobnie przeładowany. Obok betonowych koszy walają się głównie śmieci domowe, pakowane w worki, ale widać też sporo luźnych, nieopakowanych nieczystości. Są to skórki od owoców cytrusowych oraz pudełka i kartony pochodzące na pewno z pobliskiej targowicy. Spacerując po okolicy weszliśmy także na parking samochodowy.

Niektórzy klienci targowiska wracający z zakupów do swych samochodów, jak zauważyliśmy, pozbywają się części niepotrzebnych opakowań, wrzucając je właśnie do pojemników (albo obok) na śmieci stających właśnie przy ekologicznej ścieżce. Cóż, ów spory parking samochodowy nie jest wyposażony w tak potrzebny sprzęt. Nie wypatrzy się na nim ani jednego kosza na śmieci - fot 3. Naszym zdaniem są one tu bardzo potrzebne i rozwiązałyby, choć może tylko częściowo, problem z zaśmiecaniem ścieżki ekologicznej.

UJAWNIONE TAJEMNICE

Choć temperatury powyżej zera utrzymywały się dość długo, śnieg zalegający nasze miejskie chodniki czy ulice topi się dość opornie. To dobrze, bo przynajmniej nie brodziliśmy w roztopowej brei, ale z drugiej strony dość niebezpieczne, bo ciągle zalegający tam i ów zlodowaciały śnieg był bardzo śliski. Skarży się na to nasza Czytelniczka, pani Aleksandra Samojłowicz.

Jak nam mówi, lód ciągle zalega na przystankach autobusowych, a taka przeszkoda dla osoby w jej wieku jest trudna do pokonania. Krok po czymś takim grozi złamaniem nogi lub innej części ciała, a autobusami z racji sędziwego wieku jeździć musi. Pieszo nie wszędzie dotrze i tyle. Faktycznie, sprawdziliśmy stan niektórych przystanków i jak się okazuje nawet na w środku miasta, m. in. pod wiatą na ul. Odrodzenia leży miejscami zlodowaciały śnieg, tworzący tam swoisty próg, na którym łatwo o wywrotkę - fot. 4. Czym zaś mógłby skończyć się upadek osoby w zaawansowanym wieku, nietrudno sobie wyobrazić.

W związku z tymi roztopami, dodajmy także, że w wielu miejscach gdzie śnieg ustępuje, wyłaniają się spod niego najrozmaitsze niespodzianki, głównie nieczystości. Nieomal w samym centrum miasta, a konkretnie przy skrzyżowaniu ul. 3 Maja z Odrodzenia stopniała pryzma zlodowaciałego śniegu odsłoniła skrywane dotąd takie oto tajemnice - fot. 5. Dominującym elementem roztopowej niespodzianki, oprócz wielkiej plastikowej torby, są flaszki po trunku o nazwie żołądkowa gorzka, widać ulubionym napitku co bardziej bałaganiarskich obywateli Szczytna. Piszemy tak dlatego, że tego typu butelki walają się w wielu miejscach, a szczególnie gromadnie pod blaszanym parkanem ogradzającym dół po legendarnym już kinie „Jurand” (na tyłach zakładu fryzjerskiego. Przy okazji proponujemy taką zagadkę dla Czytelników - który to już upływa rok z rzędu, kiedy nic się nie dzieje w wykopanej dziurze po kinie?

TAJEMNICZE LEGOWISKO

Wspomniany blaszany parkan, o czym pisaliśmy już wielokrotnie, bywa systematycznie niszczony przez wandali i potem równie często naprawiany, choć tak dokładnie to nie wiadomo, kto go niszczy, ani kto naprawia.

W każdym bądź razie zmagania obu stron nie ustają, a ostatnio znów górę wzięli anonimowi niszczyciele. Za zakładem fryzjerskim kolejny raz pojawiła spora dziura, za którą rozciąga się dość osobliwy widok - fot. 6. Widać tam zagadkową konstrukcję foliowo-metalową, która jak się domyślaliśmy, stanowi rodzaj daszka chroniącego tajemnicze pomieszczenie, ale wygospodarowane w bardzo amatorski i nieporadny sposób.

Kiedy zeszliśmy w głąb dołu, okazało się, że faktycznie ktoś w ocalałych fundamentach urządził sobie zimowe legowisko. Na przedprożu zauważyliśmy siatkę z mandarynkami, a obok niej rozsypane cukierki. Z kolei w głębi widać mocno zdezolowany sprzęt do spania, który być może w okresie świetności był kanapą, wyłożony szarymi kocami - fot. 7. Lokatora tego zadziwiającego lokum jednak nie zastaliśmy, mimo że kręciliśmy się wokół tego miejsca przez dłuższy czas.

ODMROŻONA PUPA?

Jak wszyscy wiedzą, po obu stronach chodnika pod Apteką Lwowską jeszcze w zeszłym roku ustawiono bodaj najbardziej oryginalną, bo dwuczęściową figurkę Pofajdoka - Znachora, zwanego też Zielarzem. Niestety, od kilku dni obecność postaci nie jest pełna, bo jego mniej honorowa część ciała znikła - fot. 8. Kiedy zjawiliśmy się na miejscu, aby rozeznać się w sprawie, nagabywani przez nas przechodnie byli zdania, że ktoś na pewno ją ukradł.

Z kolei załoga pobliskiego sklepu żartowała, że z powodu mrozu Pofajdok, który jak pamiętamy miał dość mocno opuszczone portki odmroził sobie... pupę i trzeba było zabrać ją do naprawy. Choć był to tylko żart, to jednak bliski prawdy. Tylną część figurki rzeczywiście zabrano do naprawy, ale z tego powodu, że ktoś ją utrącił. Jak dowiedzieliśmy się od urzędników z ratusza, w chodniku pozostała tylko przyśrubowana do płytki stopa, a reszta spoczywała obok w śniegu. Prawdopodobnie uszkodzenie spowodował mechaniczny sprzęt odśnieżający, albo na Pofajdoka wpadł jakiś samochód. Świadczą o tym głębokie, kilkucentymetrowej długości rysy - dowód kontaktu figurki z czymś większym i twardszym od brązu. To spowodowało oderwanie rzeźby od stopy przyśrubowanej do podłoża.